Zima i góry? Brzmi ekstremalnie! A co ekstremalne, jest dla nas wyzwaniem! Szczególnie kiedy p. Aurelia powiedziała naszym rodzicom, że z następnej wycieczki wrócimy, brudni, zmęczeni ale zadowoleni.
Nie zważywszy na nieprzychylne prognozy pogody, ruszyliśmy w piątek 16 stycznia 2015r. do „Chaty na Adamach”. To przytulne, górskie schronisko znajduje się w Lachowicach, niewielkiej miejscowości w Beskidzie Żywieckim. Aby dostać się do wyznaczonego celu, musieliśmy dojechać miejskim autobusem, pociągiem z kilkoma przesiadkami i przejść spory kawałek górskim szlakiem. Przygoda czyhała na nas tuż za rogiem szkolnych murów!
Wszystko zaczęło się od podartych spodni Michała. Potem była interesująca wizyta u maszynisty (brak zdjęć, bo wizyta była ściśle tajna). Następnie stoczyliśmy bój z turystycznym tłokiem i ściskiem w kolejnym pociągu. W Bielsku – Białej czekało na nas nocne poszukiwanie mięsa na spaghetti oraz przeniesionego przystanku autobusowego. Ostatecznie wszystko przypieczętowała ucieczka autobusu. W rezultacie, godzinny spacer górskim szlakiem przerodził się w kilkugodzinne nocne wędrowanie. Do schroniska dotarliśmy …psyyyt ….to nasza cicha tajemnica.
Następnego dnia pod opieką naszych przewodników z SKPG „Harnasie”, p. Bartka i p. Aurelii, ruszyliśmy na górską wędrówkę. Okazało się, że nie warto nocą objadać się słodyczami. Niektórzy z nas, oprócz ogólnego zmęczenia wywołanego wdrapywaniem się pod górę w śnieżnych zaspach, mieli spore problemy żołądkowe. Jednak, pomimo niełatwej trasy, udało nam się osiągnąć wyznaczony cel: Jałowiec 1111 n.p.m.
Po powrocie do schroniska czekało na nas kolejne zadanie –przygotowanie obiadu i deseru na starym, opalanym drewnem piecu. Samodzielnie ugotowane spaghetti i kisiel ze słodkimi dodatkami okazał się naszym kulinarnym sukcesem. Było to najpyszniejsze danie jakie jedliśmy w ostatnim czasie.
Po kuchennych zmaganiach przyszedł czas na integrację z innymi turystami przebywającymi w schronisku. Wspólne gry i rozmowy nie miały końca. Okazało się, że do górskiej chatki przyjeżdża wiele ciekawych i sympatycznych osób. Bardzo łatwo nawiązaliśmy nowe znajomości.
W niedzielę, tuż po śniadaniu, spakowaliśmy swoje plecaki i ruszyliśmy w drogę powrotną. Pani Aurelia miała rację, do domu dotarliśmy brudni, zmęczeni i bardzo szczęśliwi.
Zapraszamy do naszej GALERII gdzie możecie śledzić nasze górskie zmagania.